0
sevenfiftyseven 25 kwietnia 2023 16:15
Image

Image

Image

Gdy trafiło się kolejne 40 minutowe okienko pomiędzy ciekawymi przelotami, postanowiłem wrócić na terminal i spróbować tarasu widokowego na SFO. Ale była niestety niemiła niespodzianka- otwarty jest tylko od piątku do niedzieli, a był czwartek. Posiłkowałem się więc zapasową miejscówką- ze stacji Skytrain na T2.

Image

Image

Image

Image

Image

Po godz. 17 zebrałem się w końcu w strone miasta. Podróż do Hostelu może mi zająć nawet i dwie godziny, a nie chciałem zachodzić do niego po zmroku. W przeciwieństwie do LAX z prawie zerową ofertą komunikacji miejskiej, z SFO można przynajmniej się wydostać metrem. Jeździ co prawda w okrojonych godzinach, ale jak na amerykańskie standardy i tak jest nieźle. Koszt- $10.50 w jedną strone, głupi ja kupiłem od razu powrotny (o czym później).

Zawsze mnie bawi ekscentryczność współpasażerów w komunikacji miejskiej w USA. Człowiek nie czuje się bezpiecznie, tak jak pisałem w relacji z LAX w 2019- transportem publicznym poruszają się głównie ćpuni, bezdomni i turyści z Europy. Nawet w tak zielonym mieście jak SF, gdy dwa dni później w Hostelu spytałem o najlepszą opcje dostania się transportem publicznym na lotnisko, odpowiedzieli żebym po prostu sobie wziął Ubera.

Image

Z metra wysiadam na stacji Embarcadero. Mam się przesiąść w autobus, oczywiście na osobnym bilecie. Gdy dochodzę na przystanek, widzę jak jeden się właśnie oddala. Kolejny- w godzinie szczytu, w Downtown najbardziej liberalnego miasta świata nadjeżdża dopiero po 30 minutach. I kosztuje $5 za 15-minutową jazdę. A i oczywiście nie wydaje reszty- za $10 dolarów dostaje bilet na przejazd i kupon na drugi, z którego potem już nie skorzystałem.
Hostel mam Fort Mason- historycznym obiekcie na samej północy miasta. Jest przy samej zatoce, z widokiem na Golden Gate oraz Alcatraz- a dwie noce w dormitorium kosztowały tylko $69. Każdemu kto sypia po hostelach gorąco rekomenduje ten obiekt.

Mimo że zmęczenie daje sobie mocno znać (cały dzień na słońcu, zarwana nocka, jetlag +9h) nie daje za wygraną i wybieram się jeszcze obejrzeć zachód słońca nad Golden Gate. Na szczęście musze odejść tylko 30 metrów od Hostelu. "Piwko" które sobie kupiłem na to oglądanie zachodu ostatecznie mnie wykańcza, i gdy się w końcu kładę na swoją górną bertę w 18-to osobowym pokoju, zasnąłem jeszcze zanim dobrze założyłem zatyczki do uszu i opaske na oczy.

Image

Image

Obudziłem się o 5:00 rano. I tak nieźle, kiedyś w LA wstałem już o trzeciej w nocy. Żone oszukasz, matke oszukasz, ale zegarka biologicznego nie oszukasz. Miłą niespodzianką jest śniadanie w cenie, o którym nie było wspomniane przy rezerwacji. Biore swój przydział też na jutro, wszak śniadanie jest od 7:30 a kolejnego dnia o tej porze planuje już być na lotnisku.

Image

Mam dziś w planie zwiedzić całe SF. Pieszo to będzie męczarnia, więc wypożyczam rower. Zarezerwowałem go online za $27 na cały dzień, miejscówka jest odległa tylko o 10 minut od hostelu, obok Fisherman‘s Dwarf. Oczywiście kask na łeb- nie tylko z samego zdrowego rozsądku, ale i pod kątem ubezpieczenia- jeśli coś się stanie a się okaże że jechałem rowerem bez kasku, ubezpieczenie nie pokryje tego.

Byłem mega zajarany zwiedzaniem miasta. Od najmłodszych lat przewijało się w grach- czy to w „Midtown Madness” czy to w GTA, do tego niezliczona ilość odniesień w filmach i serialach. Największe ikony- Golden Gate i Lombard Street- zostawiłem sobie na sam koniec. Na Alcatraz nie ma czasu.
Mam za swoje za przyoszczędzenie $16 i nie wzięcie elektrycznego roweru. Czasem przewyższenia są takie, że musze rower prowadzić pod góre :D A zjeżdżając z górki po mieście nie idzie się za bardzo rozpędzić bo co chwila są albo światła, albo skrzyżowania STOP-ALL WAY. Cała trasa jaką przejechałem wyszła 21 mil, albo jak to mówią ludzie w krajach z nieupośledzonym systemem miar- 33 kilometry. Niemniej, infrastruktura rowerowa jak na USA jest wspaniała.

Filmik ze zwiedzania:

https://www.youtube.com/watch?v=IWZvAbfUYBQ

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po wszystkim obiad w In&Out, oddanie roweru i piwko na plaży. Pod wieczór zaczyna wiać coraz silniejszy wiatr, tak że odzienie które mam ze sobą przestaje wystarczać. Zaszywam się więc w hotelu i reszte pobytu spędzam w strefie wspólnej integrując się z innymi gośćmi hostelu.

Przed zaśnięciem sprawdzam jeszcze opcje na jutro, bo trzeba zacząć wracać do kraju. Pomysłów jest wiele: przelecieć jeszcze rano do LAX, pofocić tam trochę i polecieć popołudniu 747-8 do FRA- niestety lot z LAX jest mocno obłożony. Można też polecieć bezpośrednio z SFO, też 748- ale też świeci na czerwono, poza tym taka trochę nuda, chciałbym zaliczyć chociaż jeszcze jeden lot domestic. Pozostaje więc przy pierwotnym planie- z UA do Denver, a stamtąd A340-300 do Frankfurtu.

Nie mogę sobie więc pozwolić na nie dostanie się do Denver. Odlot DEN-FRA jest o 17, ale najlepszą opcją (pod kątem dostępności miejsc) jest lot SFO-DEN o 6:57 na 757-200, z przylotem tuż po 10 czasu miejscowego do Denver. Wpierw planowałem polecieć lotem dopiero o 11:30 (757-300), ale jest ryzyko że się na niego nie załapie i zostanę wtedy w totalnej dupie, albo w najlepszym wypadku będę musiał lecieć SFO-FRA i spędzę 11 godzin na jumpseacie (u stewardess, nie w kokpicie bo na lotach z USA nie ma takiej możliwości). Z kolei lot o 9:30 jest na 737-800, więc nawet go nie biore pod uwagę.
Problem natomiast jest taki, że na tak wczesny odlot, w dodatku w sobotę, nie dam rady się dostać komunikacją miejską. Strasznie mnie boli te 15 dolarów wywalone w błoto (bo przypominam- dwa dni wcześniej głupi ja kupiłem sobie bilety w obie strony). Nauczka na przyszłość.

O czwartej nad ranem podjeżdża więc mój Uber za $42, prowadzony przez imigranta z Afganistanu który wraz z rodziną żyje w SF of 8 lat. Odbyliśmy bardzo ciekawą rozmowę, aż nie wiem kiedy zleciała ta 45 minutowa trasa na lotnisko.
Na SFO o tej porze dnia pustki. Security zajęło 3 minuty. Obsługa gate potwierdza że lot do Denver jest w połowie pusty, a dzięki ich uprzejmości dostaje miejsce w pierwszym rzędzie ekonomika.

Image

Image

Podobnie jak na poprzednim locie, jeszcze na ziemi załoga uprzedza o spodziewanych silnych turbulencjach w trakcie lotu, zwłaszcza pod jego koniec.
Start był bardzo widowiskowy. W połowie pusty 757-200 z RB211 wznosi się jak rakieta, co za maszyna! Na +/- 1000ft agl przebijamy grubą warstwa chmur, a tuż ponad nią wita nas piękne słońce. Podczas lotu mini serwis- słynne dwa precelki, oraz wybór napojów. Tradycyjnie biorę czarną kawę i sok pomidorowy, a na uszach leci- Country (ponownie proszę o nieocenianie, uwielbiam ten gatunek :D).

Timelapse z calego lotu:

https://youtu.be/Hi49uLijo-U

Image

Image

Image

Na podejściu piękne widoki na pasmo górskie Rocky Mountains. Chwile później- zaczynają się Great Plains czyli jedno wielkie pustkowie, a pośrodku niego leży trzy-milionowe Denver i jego lotnisko z komicznym układem pasów. Największe lotnisko świata pod względem powierzchni (nie licząc lotnisk w Arabii Saudyjskiej które mają po 100km2 tylko dlatego że mogą). Ponadto leży na ponad 1600m.n.p.m przez, co wyjaśnia obecność jednego z najdłuższych pasów startowych na świecie- 16R/34L ma prawie 4900m długości.

Image

Image

Image

Image

Przy deboardingu znowu pytanie o wizytę w kokpicie. Tam okazuje się że Pani Kapitan wcześniej latała w Lufthansie… I mi trochę wstyd że po tym jak się przedstawiłem Pani Kapitan zagaiła po Niemiecku, nie za bardzo potrafiłem z nią porozmawiać w tym jezyku. Muszę zintensyfikować swoje wysiłki ;) Złożyłem „reklamacje” że zapowiadali fajne turbulencje, a były znikome. Okazuje się że to niby stała praktyka na lotach do DEN od zachodu, turbulencje mogą być a nie muszą. Tym razem nie było, a następnym razem wózek z serwisem może skończyć na suficie.

Image

W DEN trwa akurat przedpołudniowy szczyt. Skala operacji jest wręcz przytłaczająca, to był mój 275-ty lot a czułem się naprawdę zagubiony pomiędzy tymi wszystkimi biegającymi ludźmi z ciasnymi przesiadkami.

Image

Denver ma idealne położenie geograficzne na Hub wschód-zachód w USA i United świetnie to tam wykorzystywuje. Ewakuuje się z Concourse B bo to wariatkowo. Przemieszczam się do Concourse A, gdzie świeżo co oddali nową część (wydłużyli go na zachód), dokąd właśnie zmierzam- bo jest tam taras na otwartym powietrzu. Zgarniam jeszcze tylko burgera i fryty z Wendy‘s, i już się melduje na tarasie- niestety oszklonym. Ale mimo że jestem na trzecim najbardziej ruchliwym lotnisku świata, czuć jak czyste jest powietrze w Kolorado. Aż inaczej się oddycha. Pomimo że niby jest 5 stopni, słońce świeci tak mocno że siedzę w krótkim rękawie.

Image

Image

Image

Image

Image

Po trzech godzinach spottingu przeszedłem się na słynny most nad drogą kołowania. Ciekawostka- Frontier, który ma tam swoją największą baze, zakupił kiedyś sporą flote A318. Pod wspomnianym mostem w DEN Airbus A319, A320 i A321 może przejechać bez problemu, ale A318 ma trochę wyższy statecznik pionowy- i nie mógł pod nim kołować. Niestety nie udaje się z niego porobić zdjęć, bo na całej długości szyb biegną ruchome chodniki.

W międzyczasie sprawdzam swój następny lot. No i jest klapa- chyba United zamienił swój samolot na DEN-FRA z 772 na mniejszy 789 i poprzerzucał sporo swoich paxów na Lufthanse, w końcu mają joint-venture. Dwie godziny wcześniej było jeszcze sporo wolnych miejsc, a obecnie jest na styk i sytuacja się pogarsza. W poniedziałek chce być od rana w pracy, więc koniecznie muszę w sobote wylecieć do Europy. Uruchamiam plan awaryjny- półtora godziny przed tym A343 do FRA odlatuje A359 do MUC. Jest na nim jeszcze trochę miejsc w ekonomiku. W Biznesie też jeszcze pare, ale tylko po środku a nie przy oknie, więc nie warto.

Mijają kolejne dwie godziny, potem jeszcze chwila i już jest koniec boardingu do MUC. Mam sporo szczęścia- załapałem się na dosłownie OSTATNIE wolne miejsce w ekonomiku. Miejsce 26J, pośrodku w prawym rzędzie. Obym trafił na jakąś systemowo rozdzieloną parę.
A350 również jeszcze nigdy nie leciałem, ale nie jaram się zbytnio bo nie przepadam za tym samolotem. Wole łapać fajne stare „sexy” typy, póki jeszcze latają. A A350 mogę sobie polatać i za 30 lat od teraz. No ale cóż, życie zweryfikowało plany :(


Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

splder 25 kwietnia 2023 23:08 Odpowiedz
sevenfiftyseven napisał:Zapuszczam „Bullet train”. Bardzo mi się spodobał klimat tego filmu- jak nazwa wskazuje cała akcja się dzieje się w pociągu w Japonii. Przed wizytą w SF warto zapuścić "Bullitt" ;-p https://www.youtube.com/watch?v=no7XR7s ... Movieclips
darek-m 25 kwietnia 2023 23:08 Odpowiedz
Jak to jest z tymi biletami (pracowniczymi?)?Dlaczego możesz lecieć tez innymi aliansami a nie tylko *A?
sevenfiftyseven 25 kwietnia 2023 23:08 Odpowiedz
Dostep do systemu biletów pracowniczych to jest jeden z benefitów pracy w LH. Inne linie też to pewnie oferują, ale pewnie każdy przypadek jest inny. Obok Multisporta i owocowych czwartków. To nie są absolutnie loty darmowe, żadnych konkretnych kwot niestety nie moge podać. Taki rodzaj podróży obciażony wieloma obostrzeniami i dodatkowymi zasadami. Część została podana np tutaj: https://stafftraveler.com/knowledge/nonrevZ kim lecieć można, kim nie można- to kwestia umów pomiędzy przewoźnikami. Nie mam na ten temat konkretnej wiedzy, ale podejrzewam że pierwsze takie kontrakty powstały na długi czas zanim się zdążył zawiązać jakikolwiek sojusz lotniczy
kubus95 25 kwietnia 2023 23:08 Odpowiedz
@sevenfiftyseven koniecznie częściej wrzucaj relacje z takich tripów standbajami ?@Darek M. jako pracownik jednej z linii wymienionych w relacji mogę powiedzieć, że przywileje różnią się między sobą. Dotyczy to zarówno linii, które można bookować jak i klas rezerwacji. U mnie nie ma możliwości by wcześniej zarezerwować lot w biznesie, nawet naszym. Dopiero jak nie ma miejsc w eco, wtedy dostajemy upgrade. Z jumpseatami też nie jest tak kolorowo, o ile nie jesteś z załogi. Również opłaty za bilety potrafią być przeróżne (trafiając na deale stąd czy nawet samemu szukając biletów często da się poleciec dużo taniej), ale jeżeli rezerwujemy na ostatnią chwilę lub szukamy elastyczności to standbaj jest niezastąpiony. Więc to temat rzeka.
tunczaj 25 kwietnia 2023 23:08 Odpowiedz
Super relacja - lekka do czytania a jednocześnie z walorami edukacyjnymi :)
agagy 26 kwietnia 2023 23:08 Odpowiedz
Dzięki za relację. Pod wrażeniem jestem jak szybko reagowałeś na zapchane loty. Ale nie ma się co dziwić przy tylu już odbytych lotach.Ja swój pierwszy lot międzykontynentalny także odbyłam na standby jako pracownik Lufthansy. I mimo że ani już tam nie pracuje, ani Lufa dobrej opinie nie ma, to jakoś ciagle mam sentyment do tej lini.